Po prawie trzynastu latach, gdy ("Odkrywca" nr 6 z grudnia 1998) krótko pisaliśmy o tej niezwykłej budowli, wracamy w okolice Darłowa. Bliżej zainteresujemy się nie tylko pobudzającym wyobraźnię wczasowiczów "chińskim murem", ale także największymi działami hitlerowskich Niemiec, które pod osłoną tegoż muru oddały próbne strzały. Drobny fragment jednego z tych dział kilka lat temu znaleziono w Saksonii.
Matthias Gluba, inżynier budownictwa z Auerswalde, to znany w okolicach saksońskiego Chemnitz historyk-amator, poszukiwacz skarbów i kolekcjoner materialnych pamiątek z historii tej ziemi. W końcu zainteresował się on też Bursztynową Komnatą. Jesienią 2010 r. zgłosił się do niego człowiek, który rozpytywał o podziemia w Auerswalde, gdzie - jak twierdził przybysz - może być ukryte to XVIII-wieczne arcydzieło sztuki barokowej, w październiku 1941 roku zrabowane przez Niemców z Pałacu Katarzyny w Puszkinie (dawnym Carskim Siole) i przewiezione do Königsbergu. I jak wielu innych poszukiwaczy, Gluba uwierzył, że uda mu się odnaleźć komnatę.
Złom to skarbKilka lat wcześniej Glubie trafił się inny skarb. Od właściciela posesji przy głównej ulicy Auerswalde usłyszał tylko: "Możesz sobie to zabrać". Właściciel dodał, że ten kawał żelastwa, zakopany w ogrodzie na tyłach domu, nie jest mu do niczego potrzebny. Po jego wykopaniu czterech mężczyzn przeniosło ważący ok. 200 kg skarb do samochodu. Saksońska prasa nazwała ten kawał żelastwa o rozmiarach około 80 × 40 cm "historycznym złomem". "Co w nim od razu rzuca się w oczy, to rowki o grubości palca. To jest część od zamka bagnetowego - powiedział nam Matthias Gluba" - pisał Jörg Marschner na łamach "Sächsische Zeitung" 5 IV 2007 r. w publikacji zatytułowanej "Historyczny złom w skalnym ogrodzie". Ogromny więc to musiał być zamek, a broń pasująca do niego wręcz gigantycznych rozmiarów, przy której małymi wydają się nawet filmowe działa z Nawarony...
Wizyta Hitlera Wagony drgnęły i pociąg w kłębach pary i dymu opuścił stację Görlitz, by po chwili wyjechać z lasu, w którym ukryta była Kwatera Główna Führera (FHQ), osławiony "Wilczy Szaniec". Tego marcowego dnia 1943 roku pociąg specjalny wodza III Rzeszy nie jechał do Berlina najkrótszą trasą. Na zaproszenie Alberta Speera, ministra amunicji i uzbrojenia Rzeszy, Hitler na nadbałtyckim poligonie wojskowym miał obejrzeć nowości niemieckiego przemysłu zbrojeniowego. Wśród osób towarzyszących Hitlerowi była jego niedawno zatrudniona sekretarka Traudl Humbs, która z wielu publikacji historycznych i filmów, choćby słynnego "Upadku", znana jest pod nazwiskiem Junge. A że była to jej pierwsza podróż z Hitlerem, uważnie obserwowała wszystko, co działo się wokół niej. Zauważyła więc i to, że pociąg zatrzymywał się na większych stacjach w celu "przyjmowania rozmów telefonicznych", ponieważ tylko w nadzwyczajnych sytuacjach używano znajdującą się w wagonie łączności radiostację. Meldunki z poszczególnych frontów zdobywano drogą telefoniczną, więc postoje przedłużały się. Nic zatem dziwnego, że liczącą około 400 km trasę z mazurskiej kwatery głównej - przez Danzig i Stolp (Gdańsk i Słupsk) - na bocznicę jednostki wojskowej koło nadbałtyckiej miejscowości Rügenwalde, czyli dzisiejszego Darłowa, pociąg pokonywał od wczesnego popołudnia do ranka dnia następnego.
Tylko dla zaufanychJednym z pasażerów pociągu był stały lokator FHQ, ppor. Luftwaffe Walter Frentz. Przed wojną pracował w wytwórni filmowej UFA i podczas berlińskich Igrzysk Olimpijskich w 1936 r. należał do "stajni" operatorów Leni Riefenstahl, kręcących zdjęcia do epopei filmowej "Olimpiada". Wkrótce po wybuchu wojny powołano go do służby w FHQ, gdzie zajmował się filmowaniem wydarzeń w poszczególnych kwaterach głównych. Eksperymentował też z raczkującą wtedy fotografią kolorową, na barwnej taśmie Agfa wykonując tysiące zdjęć reporterskich oraz setki barwnych zdjęć portretowych osób stale przebywających w FHQ lub goszczących tam na zaproszenie Hitlera. Swą Leicę z załadowanym doń kolorowym filmem użyje też podczas przerwy w tej podróży. Przede wszystkim jednak to on będzie filmował pobyt Führera w okolicach Rügenwalde. W 1943 roku w pobliże Hitlera nie dopuszczano już wielu operatorów filmowych i fotoreporterów, których wyręczała garstka ludzi najbardziej zaufanych. Wśród nich był Walter Frentz. Filmowy reportaż z interesującej nas wizyty pokazano w jednym z kwietniowych w 1943 roku wydań kroniki "Die Deutsche Wochenschau".
Hitler zachwyconyAdolf Hitler dziarsko wyszedł ze swej salonki na prowizorycznie ułożony peron i lekko uśmiechając się podszedł do Speera. Przywitali się. Następne kadry pokazują Hitlera, Speera, Martina Bormanna, niemieckich generałów i kilku cywilów z przejęciem coś oglądających. Co? To widać na kolejnych zdjęciach. Ogromne działo wielkości kilkupiętrowej kamienicy. I nowe czołgi oraz działa samobieżne. Widać też Hitlera z przejęciem coś tłumaczącego obecnym. Kamera kilkakrotnie skierowuje swój obiektyw na wyróżniającego się w tłumie wojskowych cywila. To prof. Ferdinand Porsche - twórca czołgu "Tygrys" i działa samobieżnego "Ferdynand" - siedemdziesięciotonowego, chronionego ośmiocalowym pancerzem pojazdu bojowego, napędzanego dwoma silnikami dieslowskimi i wyposażonego w armatę kalibru 88 milimetrów... Na ekranie i wykonanych przez Frentza fotografiach widać w tle wspomnianego działa i za plecami oglądających je dygnitarzy nazistowskich to, co dzisiaj jeszcze można obejrzeć w okolicach Darłowa, między Darłówkiem a Dąbkami. Widać budowlę, którą ze sporą dozą przesady po wojnie nazwano "chińskim murem".
Koloseum śmierci O tajnym poligonie hitlerowskim koło Darłowa przez lata opowiadali ci, którzy w czasach PRL swą zasadniczą służbę wojskową odbywali w stacjonującej w Darłówku jednostce lotniczej Marynarki Wojennej. Na jej terenie znajdowała się właśnie owa tajemnicza budowla - mur o łącznej długości 1300 m z setkami żelbetowych podpór. Według niektórych rezerwistów, podczas wojny miały one podtrzymywać szklany dach, pod którym było ukryte tajne lotnisko. W celu jego maskowania, z wierzchu dach zalano wodą, by imitowała ona jezioro i myliła lotników alianckich bombardujących hitlerowskie obiekty wojskowe. Mimo że fizycznie było to niewykonalne, wielu wierzyło w tego typu opowieści. Rosły więc kolejne legendy o "chińskim murze" lub "koloseum śmierci" na nadbałtyckich wydmach.
Źródło: http://facet.interia.pl/news/najwieksze-dziala-iii-rzeszy,1700483
No comments:
Post a Comment